Dlatego też długo się nie zastanawiałam, kiedy podczas wizyty w Hebe w oko wpadło mi serum firmy L'biotica. Co prawda wcześniejsze doświadczeń tą marką do najbardziej udanych zaliczyć z pewnością nie można (krem do rzęs powodował pieczenie, maski i odżywki Wax dość mocno obciążały moje włosy), ale postanowiłam puścić to wszystko w niepamięć i dać szansę temu serum.
Używam go od ok. 6 tygodni. Gdybym miała napisać recenzję po miesiącu używania, byłaby ona całkowicie inna niż to, co napiszę teraz.
Ale po kolei…
Serum zamknięte jest w opakowaniu przypominającym tusz do rzęs, tylko w wersji mini. To, co mi się w nim podoba, to bardzo wygodna moim zdaniem szczoteczka, która idealnie rozczesuje rzęsy. Spotkałam się co prawda z opinią, że jest beznadziejna i ciężko nią nałożyć serum, ale kompletnie nie zgadzam się z tym zdaniem:) Na moje rzadkie i cienkie rzęsy aplikuje dokładnie tyle kosmetyku, ile potrzeba. Co prawda zauważyłam, że po prostu lubię się nim mazać i czasem wieczorem zanim pójdę spać, to dwukrotnie mi się zdarza go użyć, ale dzięki temu mogę stwierdzić, że braku regularności w stosowaniu nikt mi zarzucić nie może.
Ciąg dalszy TUTAJ