Jako iż dostałam od Was (przynajmniej od części z Was)
błogosławieństwo i przyzwolenie na więcej wpisów iherbowych, to dzisiaj
bez skrępowania wpis właśnie o takiej tematyce. Ale tym razem muszę się z
Wami podzielić, bo za chwilę może być za późno:) Dlaczego? O tym
później
Kiedyś już pisałam, że znalezienie dla siebie idealnego peelingu graniczy chyba z cudem. W swoim życiu przetestowałam ich naprawdę sporo – od drogeryjnych, aptecznych, po samorobione z naturalnych składników na gabinetowych kończąc. I niestety, nie udało mi się znaleźć niczego, co by mnie do siebie przywiązało na dłużej. A właściwie – znalazłam, bo przygoda z korundem trwała … 2 lata? A może 3? Ale to chyba dlatego, że wpadłyśmy z K. na genialny pomysł, aby zamówić cały kilogram tego wynalazku. Jako, iż nie jest to coś, co łatwo traci termin przydatności, to trwał sobie tak i trwał w moim posiadaniu, aż pewnego dnia z ulgą oddałam ostatnią porcyjkę znajomej.
Ciąg dalszy TUTAJ
Kiedyś już pisałam, że znalezienie dla siebie idealnego peelingu graniczy chyba z cudem. W swoim życiu przetestowałam ich naprawdę sporo – od drogeryjnych, aptecznych, po samorobione z naturalnych składników na gabinetowych kończąc. I niestety, nie udało mi się znaleźć niczego, co by mnie do siebie przywiązało na dłużej. A właściwie – znalazłam, bo przygoda z korundem trwała … 2 lata? A może 3? Ale to chyba dlatego, że wpadłyśmy z K. na genialny pomysł, aby zamówić cały kilogram tego wynalazku. Jako, iż nie jest to coś, co łatwo traci termin przydatności, to trwał sobie tak i trwał w moim posiadaniu, aż pewnego dnia z ulgą oddałam ostatnią porcyjkę znajomej.
Ciąg dalszy TUTAJ